niedziela, 13 września 2015

Rozdział 2. Niepewne początki.

Kilka minut później przekręciłam kluczyk w drzwiach wejściowych naszego mieszkania. Zamknęłam je zaraz po tym jak znalazłam się w środku i zdjęłam swoje czarne adidasy, gdyż było mi w nich bardzo gorąco. Pomimo tego, że pewnie było kilka minut po ósmej, to temperatura wskazywała już trzydzieści pięć stopni Celsjusza.
    Obok ściany w korytarzu ustawiłam swoje walizki, a torebkę ułożyłam na nich. Postanowiłam od razu udać się do kuchni, gdyż dochodziły stamtąd dźwięki krzątania, a jak się domyślam Chris robił sobie śniadanie. Widok, który tam zastałam wprawił mnie jednak w wielkie osłupienie.
    Obok kuchenki stała nie za wysoka brunetka, ubrana tylko w białą koszulkę, jak się domyślam mojego brata, w tle było słychać cicho lecąca piosenkę Rihanny where have you been,a dziewczyna podrygiwała tyłkiem do jej rytmy mieszając coś w garnku. 
    - Yyymm... Cześć - odezwałam się po chwili przyglądania się, gdyż ten widok był nieco krępujący.
    Dziewczyna na dźwięk mojego głosu podskoczyła lekko do góry, a zaraz po tym odwróciła się w moją stronę. Widziałam na jej twarzy zdezorientowanie, które powoli zmieniało się w złość. Nie była za bardzo  szczęśliwa z tego, że mnie tu widzi. Jak widać mój brat nie był łaskawy, aby pokazać swojej dziewczynie siostry chociaż na zdjęciu.
    - A ty czego tu chcesz? - Zapytała złośliwie, zakładając ręce na biodra i tym samym obrzucając mnie wzrokiem od góry do dołu.
    Uśmiechnęłam się ironicznie. Czy ta dziewczyna na prawdę nie wie z kim ma do czynienia? Nie miałam zamiaru od razu wyprowadzać jej z błędu, bo jak się domyślam pomyślała, że jestem dziewczyną Christophera.  On jak zwykle brał głupie i naiwne, a do tego zapewne tylko na chwilę.
    - Gdzie Chris? - Zapytałam podchodząc do stołu, a następnie odsuwając sobie krzesełko na którym od razu usiadłam.
    - Kim ty do cholery jesteś? - dziewczyna odwróciła się w moją stronę i powoli zmierzała w moją stronę.
    - Anne, przyszedł ktoś? - usłyszałam zaspany głos mojego brata, który chwilę później staną w przejściu między kuchnią, a salonem w samych bokserkach.
    Kiedy tylko jego wzrok przeniósł się na mnie na jego twarzy ujrzałam lekkie zmieszanie, które niecałe pięć sekund później zmieniło się w wielki uśmiech.
    - Jude? - zapytał radośnie szybko do mnie podchodząc, a następnie wziął mnie mocno w swoje ramiona i okręcił wokół własnej osi. - Czemu nic nie mówiłaś, że przylatujesz? Wyjechałbym po ciebie.
    - Chciałam ci zrobić niespodziankę - odparłam wtulając się w jego ramiona.
    Tak dawno go nie widziałam, że mogłabym nie wychodzić z jego uścisku przez cały dzień. Bardzo kochałam mojego brata, całe dzieciństwo spędziliśmy razem i mogę szczerze przyznać że Christopher to mój najlepszy przyjaciel. Nigdy nie pozwolił żeby ktoś mnie skrzywdził. Pamiętam jak dziś, kiedy byliśmy w podstawówce, a jeden z kolegów z mojej klasy zaczął mnie przezywać.  Mój brat od razu  zabrał go na stronę i delikatnie wytłumaczył mu jak powinien zachowywać się w stosunku do jego siostry. Teraz ta sytuacja wydaje mi się śmieszna i dziecina, ale wtedy naprawdę bałam się tego chłopaka. Po całej tej sprawie z Chrisem już nie podszedł do mnie nawet na chwilę i byłam taka dumna z mojego brata, że nikt sobie tego nie wyobraża. W późniejszych latach też dbał o to by żaden chłopak nie zrobił mi krzywdy, a jest to trochę śmieszne, gdyż traktuje tak tylko mnie, a wszystkie jego dziewczyny były raczej na krótki czas i nie przejmował się zranieniem ich. Wydaje mi się, że raczej nigdy nie był w żadnej zakochany, ale to chyba taki typowy chłopak, który niby nic nie czuje, a jak w końcu miłość go trafi jak piorun z nieba to zmieni się o 180 stopni w mgnieniu oka. 
    Moje rozmyślenia przerwał głos, jak dobrze pamiętam Anne.
    - Czy mógłby mi ktoś w końcu wyjaśnić co tu się dzieje? Chris co to jest za dziewczyna? - Zapytała ze złością w oczach, na co tylko cicho się zaśmiałam. i wyswobodziłam z uścisku brata.
    - Skarbie to moja siostra Judy - chłopak podszedł i uśmiechnął się do niej, a w tej samej chwili wyraz jej twarzy ze złości momentalnie zmienił się w wielki uśmiech.
    Nie lubię oceniać ludzi, że tak powiem po okładce, ale mój brat nadal nic a nic się nie zmienił co do wybierania sobie dziewczyn.
    - O jeju przepraszam, że byłam taka oschła, ale sama rozumiesz pomyślałam o takich głupotach. Jednak mogłam się domyśleć, że mój słodziak nic takiego by mi nie zrobił - powiedziała, a następnie cmoknęła policzek mojego brata i z nadal wymalowanym na twarzy uśmiechem podeszła do mnie biorąc mnie w swoje ramiona.
    - Tak miło mi Cię poznać. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy - dodała odsuwając się ode mnie.
    - Też mam taką nadzieję  - uśmiechnęłam się do niej i przeniosłam wzrok na mojego brata.
    - Myślałem, że przyjedziesz pod koniec września.
    - Miałam taki zamiar, ale chyba wole poznać miasto wcześniej, niż później tylko się tu gubić. No, ale nic nie przeszkadzam wam bawcie się dobrze, a ja pójdę do swojego pokoju trochę się przespać. Tam raczej nic nie robiliście prawda? - Zapytałam powstrzymując swój śmiech, ale znając mojego brata to się minimalnie bałam jego odpowiedzi.
    - Nie martw się twój pokój jest czysty jak łza, ale za resztę domu nie odpowiadam - mówiąc to znacząco poruszył swoimi brwiami, wywołując u mnie uczucia obrzydzenia.
    - Jesteś okropny - powiedziałam wychodząc już z kuchni.
    Nie zamierzałam brać walizek z korytarza, bo oczywiście zajmę się tym mój brat, więc wyciągnęłam z nich tylko krótkie dresowe spodenki i czarną koszulkę na ramiączka. Zamknęłam walizkę, a następnie zmęczonym krokiem udałam się prosto na górę.

                                                                 *

        Siedziałam na kanapie w salonie i bez konkretnego celu przełączałam każdy kanał. Podróż tak mnie wymęczyła, że nawet pięciogodzinna drzemka nic nie pomogła.  Pootwierałam okna i zasłoniłam roletami, ponieważ przez ten upał nie było mi dane nawet normalnie pooddychać.
    Christopher szykował nam obiad, chociaż nazwałabym to raczej drugim śniadaniem, gdyż były to zwykłe kanapki z serem i warzywami. Tak właśnie mój kochany braciszek pomimo tego, że ma 21 lat, to jego gotowanie sięga tylko do zrobienia ziemniaków, makaronu, jajecznicy i oczywiście kanapek.
    - Tak sobie myślałem, że może wyskoczymy gdzieś dziś wieczorem - odparł stawiając na stoliku przede mną talerz z kanapkami.
    - Nie mam zamiaru iść na żadne imprezy tego wieczoru. Padam na twarz - powiedziałam, przesuwając się w bok, aby zrobić bratu trochę miejsca na kanapie.
    - Nie musimy tańczyć, możemy po prostu posiedzieć, pogadać i napić się czegoś. Mam świetne miejsce.
    - Tak? Jakie? - Zapytałam jedząc kanapkę.
     Byłam głodna jak nie wiem, ale tak szczerze nie ma  się  co dziwić skoro nie jadłam nic przez cały dzisiejszy dzień, a zemnie jest naprawdę wielki głodomór. Chociaż dałabym sobie rękę uciąć, że  u nas to raczej rodzinne, gdyż  Chris bierze już trzecią kanapkę odkąd tu usiadł.
    - Tam gdzie pracuje - wzruszył ramionami.
    - Chcesz w wolny wieczór iść do swojej pracy? - zapytałam zdziwiona.
    - Judy, po pierwsze jest to klub mojego kumpla i według mnie nie znajdziesz w tym mieście drugiego lepszego, - uśmiechnął się żartobliwie - a po drugie mam tam zniżki, więc napijemy się prawie, że za darmo, a po trzecie mam wolne więc i tak nie będę pracował, a popatrzę jak moi kumple się męczą i obsługują moją osobę.
    Na jego ostatnie słowa wybuchnęłam śmiechem, ponieważ jego ton był taki, jakby uważał się za nie wiadomo jaką osobę.
    - Okej możemy iść, ale i tak ty płacisz. Ja na razie jestem spłukana - odparłam rzeczowa i wstałam z kanapy w celu wzięcia jakiegoś napoju.
    - Chcesz coś do picia? - zapytałam brata stojąc w przejściu między salonem, a kuchnią.
    - Możesz podać cole z lodówki. A tak serio starzy nie dali ci kasy? Wiesz mi też już powoli się kończy, a do wypłaty jeszcze trochę czasu - usłyszałam otwierając lodówkę.
    Patrząc na półki, od razu dotarło do mnie jak to jest jak facet mieszka sam. Nie było nic poza butelkami pepsi, kartonem mleka, żółtego sera i połówki pomidora oraz sałaty. Nie ma się co zastanawiać, czekają mnie jutro wielkie zakupy.
    Zabrałam ze sobą dwie cole i udałam się z powrotem do salonu, gdzie usiadłam  na kanapie obok brata jak wcześniej i podałam mu jedną butelkę.
    - Powinni przesłać po niedzieli. Nie martw się mama jest teraz taka zestresowana, że oboje mieszkamy poza domem, więc na pewno będzie wspomagać nas kasą chociaż przez jakiś czas.
    - Chociaż do tego się przyda, ostatni raz kiedy do mnie dzwoniła to było jakieś pół roku temu.  A jak ja dzwonie, to nawet nie odbiera - powiedział odkładając korek od butelki na stolik, a następnie napił się łyka napoju.
    Wiedziałam, że było mu przykro. Za każdym razem kiedy rodzice nie zwracali na mnie uwagi, tak samo jak on czułam pustkę i smutek i pomimo tego, że trwa to już wiele lat, nie umiem się do tego przyzwyczaić.
    - Jakoś mnie to nie dziwi, niby teraz się przejmuję, że sami mieszkamy w tak wielkim mieście, ale jak w domu zostawiali mnie samą na parę dni to nie za bardzo ich to obchodziło. Cieszę się, że to już się skończyło i mieszkam teraz tylko z tobą. Uwierz mi mam najwspanialszego brata na świecie, który w stu procentach potrafi zastąpić mi obojga rodziców - przysunęłam się bliżej niego i przytuliłam do jego umięśnionego ciała.
    - A ja najlepszą siostrę - odwzajemnił uśmiech, a następnie odstawił nasze butelki na stolik i wygodnie rozłożył się na kanapie.
    - Całe moje dzieciństwo mogę opisać jednym słowem - Ty - spojrzałam na jego twarz układając głowę obok jego ramienia.
    -  Z wzajemnością. Nie wydaje mi się, żeby jeszcze jakieś rodzeństwo było tak zgrane, pomimo naszych kłótni to zawsze byliśmy razem. Szkoda tylko, że tak mało czasu spędziliśmy z rodzicami.
    - Oni jak zwykle wiecznie zajęci pracą, ale nie gadajmy o tym. Nie zamierzam psuć sobie dzisiaj humor. Idę się wykąpać, następnie wyszykować i będziemy szli okej? - zapytałam odsuwając się od brata i wstając z kanapy.
    - Okej, tylko nie strój się za bardzo, abym nie musiał odganiać wielu palantów od mojej siostrzyczki jasne?
    - Bez zmartwień, dzisiaj będę grzeczna jak aniołek - powiedziałam i śmiejąc się, udałam się po schodach na górę.
    Weszłam do swojej łazienki, gdzie z szafki na szybko wyjęłam jakiś ciepły ręcznik, który zawiesiłam na haczyku obok prysznica. Zdjęłam z siebie wszystkie ciuchy i odkręcając wodę weszłam pod nią. Nie zajęło mi to pięciu minut, zawsze uwielbiałam ciepłą wodę i mogłam spędzać w niej bardzo dużo czasu i akurat tak było dzisiaj.  Gdy byłam gotowa do wyjścia, po około dwudziestu minutach, zakręciłam kran, sięgnęłam po ręcznik i okręciłam nim całe ciało. Z wcześniej przyniesionej kosmetyczki wyciągnęłam odżywkę do włosów, którą od razu po wytarciu włosów, nałożyłam. Osuszyłam całe ciało, wysmarowałam je balsamem, umyłam zęby, rozczesałam sklejone od wody kosmyki i powolnym krokiem udałam się do pokoju.
    Przez kolejne pół godziny zastanawiałam się co na siebie założyć. Lubię ładnie wyglądać, tylko, że to nie współgra z moją, że tak powiem niską samooceną która odzywa się w mojej głowie. Od dwóch lat i tak udaje mi się z tym walczyć, ale w nowych miejscach czuję się nieco skrępowana. W końcu zdecydowałam się na czarne krótkie spodenki, czarno-biały, przewiewny sweter z białym stanikiem pod nim.
    Po około dwóch godzinach stanęłam na dole przed moim bratem.
    - I jak wyglądam? - zapytałam okręcając się wokół własnej osi.
    - Gdyby było szybciej, byłoby idealnie. Teraz jest okej - wystawił język w moją stronę i zgasił telewizor.
    - Muszę zajechać do kumpla po fajki - odparł i wstał z kanapy, zabierając przy okazji kluczyki od jego samochodu ze stolika.
    - Palisz?! Myślałam, że rzuciłeś - to drugie zdanie wypowiedziałam trochę ciszej i zmierzyłam go wzrokiem.
    Sądziłam, że skończył  z tym już na zawsze, ale widocznie myliłam się. Palił, ale to było w pierwszej klasie liceum, od drugiej nie widziałam go już, ani razu z papierosem w ręku, aż do tej pory.
    - Od niedawna do tego wróciłem - powiedział bez żadnych emocji i udał się w stronę korytarza.
    Kiedy tylko stanęłam przed nim z rękami założonymi na biodrach, on spokojnie zawiązywał sobie buty.
    - Czy tobie cały rozum już odebrało? - Zapytałam.
    - Judy, proszę przestań. Ostatnio dużo stresu miałem na głowie, musiałem odreagować - spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami.
    - Nie myśl, że ci tak łatwo odpuszczę. Rzucisz to już niedługo zobaczysz.
    Mój brat umiał doskonale doprowadzić mnie do szału. Nie lubię papierosów i tak jak tamtym razem zmusiłam go do rzucenia, tym razem też to zrobię - pomyślałam wychodząc z naszego mieszkania, które Christopher zamknął na klucz.
    Samochód mojego brata stał niedaleko od naszego budynku na parkingu. Było to czarne matowe audi rs5, które dostał od naszych rodziców na swoje szesnaste urodziny. Oni zawsze sprawiali nam najdroższe prezenty, zapominali tylko o jednym, o uczestnictwie w te dni w naszym życiu, które były dla nas tak bardzo ważne.
    Droga do kumpla Chrisa minęła nam bardzo szybko, pomimo tego, że był piątkowy wieczór, a my znajdowaliśmy się w NY.  Nie zamierzałam jednak tam z nim wchodzić, powiedziałam, aby załatwił sprawę szybko i bezpiecznie. Marzyłam o tym, aby znaleźć się już w barze i zatopić swoje usta w jakimś dobrym drinku.
    Mój brat jak zwykle nie zamierzał mnie posłuchać, ponieważ upłynęło już dziesięć minut, a jego jak nie widać, tak nie widać. Odpięłam swoje pasy i zaczęłam szperanie po schowku, w celu znalezienia jakiejś przystępnej dla ucha muzyki.  Po przejrzeniu dwóch futerałów z płytami, trafiłam w końcu na płytę z piosenkami  Britney Spears, którą zgrywałam kiedyś na jeden z naszych wyjazdów. Wsadziłam ją do radia i włączając przystępną głośność zaczęłam śpiewać słowa Criminal.
    Wczułam się tak w śpiewanie tej piosenki, że gdy się skończyła po samochodzie rozniósł się głośny śmiech mojego brata. Szybko przyciszyłam muzykę, a złowrogi  wzrok przeniosłam na niego.
    - Tak tęskniłem za twoimi występami, że nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy siostrzyczko - uśmiechnął się do mnie, odpalając samochód.
    - Dziękuję, naprawdę - odwzajemniłam jego uśmiech i postanowiłam zmienić temat.
    - Będą jacyś twoi znajomi?
    - Nie zapraszałem nikogo, ale pewnie jacyś będą. Nasza ekipa chodzi raczej tam, no chyba że robimy jakiś  wspólny  wypad w inne miejsce.
    - Aaa okej. Ja niestety nie znam tu nikogo poza tobą.
    - Eee tam, szybko się tu odnajdziesz. W tym mieście naprawdę nie da się być samotnym.
    Resztę drogi rozmawialiśmy prawie, że o niczym. Christopher co jakiś czas wskazywał mi pewne miejsca, które mijaliśmy i do których obiecał mnie zabrać.
    Po około trzydziestu minutach znaleźliśmy wolne miejsce parkingowe niedaleko baru, przyjaciela Chrisa i powolnym krokiem udaliśmy się w jego stronę.
    - Na pewno ci się spodoba - mój brat mrugnął do mnie, kiedy przechodziliśmy przez próg lokalu.
    Ujrzałam przed sobą dużą przestrzeń w kolorach ciemnego brązu, gdzie w niektórych miejscach tańczyło parę osób do piosenki Lean On.  Ja jednak nie miałam ochoty w tej chwili na tańce, a mój brat raczej też miał inne plany, ponieważ biorąc mnie za rękę poprowadził prosto do baru po drugiej stronie sali. Było to  gdzie oddzielne miejsce z barmanem i stolikami, gdzie spokojnie można było usiąść i wypić coś razem ze znajomymi i nie być miażdżonymi przez osoby tańczące na parkiecie. Ta część w tej chwili odpowiada mi dużo bardziej, pomyślałam.
    - Siema Justin - odparł mój brat i przybił piątkę z chłopakiem, który stał w tej chwili za barem. Niechętnie podniosłam wzrok do góry, bo do tej pory lubiłam może jednego kolegę mojego brata, zawsze znajdował sobie samych idiotów, naprawdę.
    Ujrzałam przed sobą nie powiem, przystojnego i dobrze zbudowanego chłopaka o włosach w kolorze ciemnego blondu. Na sam jego widok na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech, a w tym samym momencie nasze spojrzenia się napotkały.
    - Nie powiesz mi Chris, że to twoja nowa dziewczyna? - zapytał, a w jego głosie wyczuwalny był lekki śmiech.
    - Nie jestem jego dziewczyną, tylko siostrą - powiedziałam od razu, zanim nawet mój brat mógł się odezwać.
    - Tak myślałem, chyba sama wiesz w jakich on typach gustuje - chłopak zaśmiał się w stronę Chrisa, a następnie wyciągnął rękę w moją stronę.
    - Justin - uśmiechnął się, a ja nie będąc dłużna odwzajemniłam uśmiech i uścisnęłam dłoń.
    - Judy.


 Mężczyźni w ogóle mają gorzej, bo trudno im się przyznawać do własnych uczuć takich jak strach, niepewność czy przerażenie.
Katarzyna Grochola
.__________________________.

Witam moich czytelników!
Mam wielką prośbę, proszę napiszcie co sądzicie co wam się nie podoba, co podoba, co jest źle, co ok, a będę bardzo wdzięczna.
Dziękuję za 3 komentarze pod poprzednim i do następnego <3

3 komentarze:

  1. Jak na razie nie mam zastrzeżeń do twojego opowiadania zaciekawiło mnie i to bardzo mam nadzieje że rozdział pojawi się szybciutko bo jestem strasznie ciekawa co wydarzy się dalej. Życzę weny na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie piszesz! Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie czyta mi się twoje opowiadanie. Zapraszam do siebie na :Facebook.com/czasemwartopoczytac

    OdpowiedzUsuń

Szablon.