Przyznam szczerze, że nie wiedziałam, jak w tak młodym wieku można być właścicielem takiego lokalu. Nie wydaje mi się, że Justin jest dużo starszy od mojego brata i że można było pogodzić prowadzenie tego miejsca z nauką, jeśli w ogóle on studiuje. Na razie poza jego imieniem i tym, że jest tutaj szefem, nie wiem na jego temat nic.
- Chyba nie bawisz się zbyt dobrze? - Moje rozmyślenia przerwał głos chłopaka.
Przekręciłam głowę w bok i ujrzałam siedzącego na krześle Justin. W tej chwili mogłam przyjrzeć się mu uważnie. Jego brązowe włosy były w lekkim nieładzie, tak jakby po spaniu zaczesał je ręką i tyle. Usta miał pełne, a ciemne oczy od razu potrafiły zahipnotyzować na pewno nie jedną dziewczynę. Mogłabym stwierdzić, że nie różni się zbytnio od mojego brata zachowaniem. Dobrze znam ten wzrok, uśmiech i gesty mówiące jak to zdobyć pierwszą, lepszą pannę w jeden wieczór. Musieli być tacy sami w tych sprawach, albo chociaż podobni.
- Nie mam po prostu dzisiaj ochoty na taką zabawę, - uśmiechnęłam się w jego stronę i upiłam trochę piwa. - ale przynajmniej mój brat się dobrze bawi.
Przeniosłam swój wzrok na Christiana, który oczywiście nadal tańczył w gronie najlepszych, czytaj najłatwiejszych dziewczyn w barze.
- Tak, jemu nigdy się tu nie nudzi. Uwierz, nawet jak pracuje wyrywa wszystkie laski, chociaż już nie raz mówiłem, że polecę mu z pensji - uśmiechnął się, kończąc swoją wypowiedź.
- Tego nie zatrzymasz - oboje na moje słowa zaśmialiśmy się. - Daje mu jeszcze pięć minut i jak nie zainteresuję się moją osobą, to przysięgam, że wyciągnę go stąd siłą.
- Byłoby zabawnie to oglądać, jednak tym razem spróbuje temu zapobiec.
- Tak? W takim razie czekam na propozycje. Jestem tak zmęczona, że uratować mnie może już tylko orzeźwiający spacer. Naprawdę nie mam ochoty, akurat dzisiaj tu siedzieć - odparłam znużona i dopiłam do końca piwo.
- To proszę bardzo. Idziemy na spacer, a Chris niech się bawi jak ma wolne - oznajmił, kiedy przyglądałam mu się niepewnie.
Nie byłam przekonana, czy na pewno powinnam z nim iść. Nie wiedziałam o nim właściwie nic. Znałam go dopiero kilka godzin, a do tego było już późno, jednak z drugiej strony był to przyjaciel mojego brata, więc nie powinno mi nic grozić.
- Okej, niech będzie, ale powiem bratu, że wychodzę - odparłam, na co chłopak kiwną lekko głową i sięgnął po kluczyki, które leżały na blacie. Musiał je wcześniej tam zostawić.
*
Szliśmy ciemnymi uliczkami, które oświetlały światła padające z pobliskich budynków oraz uliczne lampy. Pierwszy raz zwiedzałam to miasto o tej porze i uważam, że jest świetnie. Mimo tak później godziny uliczki były pełne ludzi. Z mijanych miejsc było słychać głośną muzykę oraz rozmowy wielu ludzi, które zlewały się ze sobą. Tutaj chyba naprawdę trudno jest znaleźć puste i ciche miejsce, przynajmniej na razie odnoszę takie wrażenie.
Nie mogąc się powstrzymać ziewnęłam zakrywając ręką usta, a chłopak od razu to zauważył.
- Naprawdę jesteś zmęczona. Jak chcesz mogę odprowadzić cię do domu i darujmy sobie ten spacer.
- Nie wiem, czy dałabym radę stąd trafić - odparłam niepewnie rozglądając się dookoła, orientując się, że naprawdę nie znam drogi powrotnej do naszego wieżowca.
- Ej nie martw się - usłyszałam lekko rozbawiony głos Justina, a po chwili poczułam jego dłoń na moim ramieniu.
Ten gest sprawił, że od razu na niego spojrzałam. Jego wzrok był intensywny, aż mogłoby się wydawać, że przeszywa mnie nim na wylot.
- Doskonale wiem jak dojść do waszego mieszkania. Byłem tam już nie raz i to wracając z wielu miejsc w tym mieście - oznajmił.
- Jaka ze mnie idiotka, mogłam się przecież domyśleć - walnęłam się lekko w czoło, czując jak moje policzki przybierają lekko czerwony kolor i myślałam, że spale się ze wstydu.
To było oczywiste, że Justin wie gdzie mieszkam i zna drogę powrotną. Był przyjacielem mojego brata i znając życie bywał tam więcej razy tego tygodnia, niż ja przez wszystkie lata od kiedy Christopher tu mieszka.
- Chyba 3 piwa na twoją głowę to za dużo. Odprowadzić cię? - poruszył znacząco brwiami, a ja nie mogąc się powstrzymać, walnęłam go lekko w ramie, uśmiechając się.
- Możliwe, po prostu dawno nie piłam - odwróciłam niepewnie wzrok i zaczesałam do tyłu pasemko włosów, które opadło mi na twarz.
Znałam go od kilku godzin, a moje zachowanie świadczyło o tym jakbyśmy byli przyjaciółmi kilka lat. Nie byłam pewna, czy moje śmiałe ruchy nie przeszkadzały Justinowi i jak on mnie traktuje. Większość kumpli mojego brata myślała o mnie jako małej dziewczynce, zadufanej w sobie, dziecinnej i głupiej. Christopher był zazwyczaj dla mnie dobry, ale przy nich potrafił okropnie żartować na temat mojej osoby i nie przejmował się moimi uczuciami, dlatego też nie byłam pewna jak postrzega mnie Justin. Mam nadzieję, że nie traktuje mnie jak młodszą siostrę kumpla, różnica między nami to tylko dwa lata.
- A co do odprowadzenia, to nie mam ochoty wracać. Zgłodniałam, a u nas nic do jedzenia nie ma.
- Zaprosiłbym cię do siebie, ale też mieszkam sam i moja lodówka świeci raczej pustkami. Możemy więc zjeść coś na mieście, pasuje? - zapytał rozglądając się, jakby poszukując miejsca w którym moglibyśmy coś kupić.
- Szczerze to wystarczą mi frytki, cola i coś, żebyśmy mogli usiąść - spojrzałam na jego twarz, na której od razu pojawił się uśmiech.
- Już mi się podobasz - zaśmiał się i oboje ruszyliśmy w stronę wskazaną przez Justina.
Niecałe kilka minut później stanęliśmy w kolejce do jednej z budek, koło Central Parku w której sprzedawali frytki. Justin przez cały czas opowiadał mi, jak to poznali się z Christianem w jednym klubie, dzięki wspólnym znajomym i jak zwykła znajomość przemieniła się w przyjaźń. Dowiedziałam się nawet, że znają się już od dwóch lat i że mimo tego Chris nie opowiadał mu zbyt dużo na mój temat, jak widać z wzajemnością, bo o Justinie nie wspomniał nic więcej oprócz, że się kolegują.
- Z jego opowieść to wydawało mi się, że masz góra siedem lat - oznajmił, a na mojej twarzy chyba nie dało się ukryć zaskoczenia.
- Mam nadzieje, że mój wiek to jednak pozytywna niespodzianka? - zapytałam, śmiejąc się cicho pod nosem.
Wiedziałam, że mój brat nie wspominał o mnie za dużo, ale nie myślałam, że aż tak. Jednak nie ma się co dziwić, on zawsze przy mnie opiekuńczy, zabawny i naprawdę fajny, a przy innych gra jakiegoś twardziela i obojętnego na każde uczucia. Chociaż nigdy chyba do końca nie umiał grać w tą swoją grę i przy Justinie, na pewno parę razy się otworzył. Jak nie na mój temat to na inny.
- To chyba oczywiste. Cieszę się, że Chris ma siostrę z którą mogę pogadać na normalne tematy, a nie jakieś kucyki czy coś - uśmiechnął się w moją stronę, ale w tym samym momencie przerwaliśmy temat, gdyż była nasza kolej.
- Dwa razy frytki i cole... Bierzemy jedną dużą, czy dwie?
- Jedną. Ja i tak już dużo dziś wypiłam, a nie chce zaraz wracać do domu - odparłam, a na jego twarzy pojawił się delikatny, znaczący uśmiech.
- Rozumiem. Jedną cole i dwa razy frytki - powiedział już do sprzedawcy.
Nie musieliśmy długo czekać, a nasze zamówienie zaraz trzymaliśmy w rękach i powolnym krokiem udaliśmy się do parku. Nie odzywaliśmy się do siebie nawzajem przez resztę drogi, aż usiedliśmy na dwóch huśtawkach przy placu zabaw dla dzieci. Wzięłam z opakowania pierwszą frytkę i spojrzałam na Justina, który już zjadł połowę swojej porcji.
- No co? Dobre - odparł rozbawiony.
- Tak, tak rozumiem - uśmiechnęłam się i lekko odpychając się nogami wprawiałam huśtawkę w ruch.
- A ty masz rodzeństwo? - zapytałam po pewnym czasie, przyglądając się Justinowi, który właśnie w tej chwili wyrzucał pusty papierek do kosza obok.
- Mam, ale rzadko ich widuje - odparł krótko, a ja nie wiedziałam czy powinnam dopytywać czy odpuścić.
Moja ciekawość jednak nie wytrzymała i jak zawsze musiałam rozwinąć temat. Nieraz denerwowałam tym swoich przyjaciół, ale nie mogę nic poradzić, że lubię dużo wiedzieć. Muszą to zrozumieć, tak samo Justin.
- Ich?
- Mam siostrę i brata. Młodszych i to dużo, nie narzekam na relacje z nimi, ale na pewno jest gorsza niż między tobą, a Chrisem.
- Dlaczego? Bo musisz rozmawiać o kucykach? -zapytałam przyglądając się Justinowi, którego próbowałam rozweselić, gdyż w jednej sekundzie z jego twarzy zniknął prześliczny uśmiech.
- Oczywiście - odparł rozbawiony. - Tak serio to moi rodzice się rozwiedli, dzieciaki są mojego ojca, a po za tym cała moja rodzina mieszka poza miastem.
- Przykro mi - odparłam cicho i w tym momencie poczułam się winna, gdyż nie byłam pewna czy dla Justina to nie jest trudny temat.
Chłopak nie wydawał się jednak zły, a gdy tylko usłyszał moje słowa, podniósł swój wzrok prosto na mnie i uśmiechnął się delikatnie.
- Spoko. Nie mam na co narzekać, niektórzy mają gorzej - uśmiechnął się delikatnie i upił kolejny łyk napoju. - Chcesz? - zapytał lekko trzęsąc kubkiem, w którym na pewno brakowało już połowy coli.
- Nie dzięki - uśmiechnęłam się i wzięłam kolejne frytki. - Dopij do końca.
- Okej, twoja strata - napił się kolejnych łyków napoju, a następnie pusty kubek wrzucił do kosza obok huśtawek.
- Frytki smakowały? - zapytał, widząc że w rękach trzymam już pusty papierek i stanął obok mojego miejsca.
- Oczywiście, dawno już nie jadłam takich dobrych - oznajmiłam i wyrzuciłam puste opakowanie do kosza obok huśtawek.
- Na długo przyjechałaś? - Justin zadał kolejne pytanie, a w tym samym czasie podsuną w moją stronę kubek z napojem.
- Mam nadzieję, że tak. Zaraz zaczynam tu studia i pewnie zostanę tu do ich końca, a może nawet dłużej - odpowiedziałam, a w oczach Justina można było zobaczyć błysk, którego wcześniej w nich nie zauważyłam.
- A jaki kierunek wybrałaś? - zapytał, tak jakby naprawdę był ciekawy tego jak wygląda, albo będzie wyglądać moje życie.
- Prawo - mruknęłam niepewnie.
Nigdy nie wyobrażałam sobie siebie jako pani prawnik, a teraz ta myśl pojawia się w mojej głowie coraz częściej. Co się dziwić, skoro naprawdę wybrałam takie studia. Wróć, moja mama wybrała. Nie chciałam tego za żadne skarby, zawsze myślałam o swoim życiu całkiem inaczej, ale co z tego skoro już wszystko zaplanowane.
- To jest idealny zawód dla ciebie - odparła moja rodzicielka, opierając się o stół w jadalni.
- Mamo, skąd możesz to wiedzieć?! Nigdy cię nie ma w moim życiu, a teraz wiesz co jest idealne dla mnie? - próbowałam opanować swoje emocje, gdyż nie chciałam kolejnej rodzinnej kłótni jaka, była przed wyborem studiów mojego brata.
- Jesteś moją córką, powinnaś iść w moje ślady - powiedziała już nie co zła i nerwowo zaczęła kroczyć po pokoju.
- Ale mnie to nie interesuje. Zrozum, mamo.
- Jutro wysyłamy papiery i koniec.
- Prawo? - zapytał, a na jego twarzy pojawiło się zmieszanie, które jednak starannie próbował zatuszować. - Skąd taki wybór?
- Moja mama jest prawniczką - wzruszyłam ramionami i lekko się huśtając, odwróciłam wzrok przed siebie.
- Nie chcesz tego - powiedział i w tym samym czasie poczułam jego ciepłą dłoń na moim podbródku.
Powolnym ruchem odwrócił moją głowę, tak abym spojrzała prosto na niego. Patrzyłam w jego brązowe oczy i w tej chwili ogarnęło mnie dziwne uczucie. On mi się podobał, od razu mnie zafascynował jego wygląd, ale po rozmowie okazał się jeszcze lepszy. Tylko, że znamy się dopiero kilka godzin.
- Oczywiście, że nie, ale nie ma o czym gadać. Już postanowione.
- Możesz jeszcze zrezygnować - powiedział.
- Możemy zmienić temat? - zapytałam lekko poirytowana.
On nie miał najmniejszego pojęcia, jak to wygląda u mnie, a znamy się stanowczo za krótko i pomimo tego, że już mi się podoba, nadal będę trzymać się swoich zasad.
- Jasne - uśmiechnął się do mnie i nim się obejrzałam stał już za mną zaczynając mnie huśtać.
- Justin, zaraz spadnę - krzyknęłam ze śmiechem, kurczowo trzymając się łańcuchów.
- Spoko, ślicznotko. Przy mnie nic ci nie grozi - zaśmiał się i zaczął huśtać jeszcze wyżej.
Czasami wydaje się, że tak jak ułożyliśmy sobie życie, tak będzie wyglądać. Nikt jednak tego nie wie. Nie mamy pojęcia, czy jutro nasze życie nie obróci się o 180 stopni i zmienimy się w całkowicie inne osoby. Wieczorem kładziemy się spać jako szczęśliwe, pełne życia osoby, a kolejnego dnia przeobrażamy się w jeden kłębek nerwów, pełen bólu, strachu i cierpienia.
Z życia musimy czerpać pełnymi garściami, nie ograniczać się, uśmiechać, spełniać marzenia, ale uważać. Jeden zły krok i zniszczymy całe swoje życie, nieświadomie wciągając w to innych. Naszych bliskich, przyjaciół, rodzinę, po prostu nasz cały świat. Nie powstrzymamy tego, z natury jesteśmy egoistami i nawet jeśli nie pokazujemy tego na zewnątrz, to tam w środku wszystko krzyczy, że chce jak najlepiej dla samego siebie. Dlatego, skąd on mógł wiedzieć, że zakochując się w dziewczynie, wciągnie ją w świat pełen brudów, nienawiści, kłótni, a nawet straty?
Stanęliśmy przed budynkiem, w którym znajdowała się mieszkanie moje i brata. Dobrze, że miałam swoje klucze, gdyż nie mam żadnej pewności, że Christopher jest już w środku.
- Dziękuję, że mnie wyrwałeś z tej imprezy - odparłam, stojąc przed Justinem i patrząc na niego uważnie.
- Nie ma za co. Też nie miałem ochoty na zabawę tego wieczoru, ale na następnej imprezie mam zaklepane kilka piosenek z tobą - uśmiechnął się do mnie, co mogłam zauważyć dzięki temu, że światło latarni stojącej niedaleko oświetlało nas doskonale.
- Oczywiście - odwzajemnił uśmiech i zanim zdołałam powiedzieć coś więcej, Justin przysunął swoją twarz do mojej i połączył nas w gwałtownym pocałunku.
._______________________________.
Mamy
rozdział 3. Pisałam go bardzo długi czas, a nie umiałam tego ująć tak
jak chciałam i jestem za to na siebie bardzo zła. Mam nadzieje, że
chociaż coś w nim wyszło dobrego, chociaż sama nie wiem.
Dziękuję za 2 komentarze pod poprzednim i proszę o szczerą opinię, a nawet rady na pewno się przydadzą. Do NN.
Dziękuję za 2 komentarze pod poprzednim i proszę o szczerą opinię, a nawet rady na pewno się przydadzą. Do NN.